wtorek, 24 listopada 2015

Coraz bliżej święta...

Witajcie, Kochani. Święta coraz bliżej :)
Uwielbiam ten przedświąteczny miesiąc i te przygotowania. Mimo całkowitego braku czasu, zmęczenia i chcąc nie chcąc stresu, bo czas goni i wciąż trudno zdążyć z szyciem, wykonywanie świątecznych dekoracji zawsze sprawia mi dużo radości. Paczki jadą sobie w świat, a ja  wyobrażam sobie te domy, do których zawita kawałek mnie..... Kogo ucieszą, komu sprawią radość...?
Najmilsze, kiedy zadowolony klient napisze coś miłego po otrzymaniu przesyłki, jeszcze milej, kiedy przyśle zdjęcia.... Niezmiennie mnie to wzrusza. Czy to nie jest trochę głupie?
Chyba nie, bo przecież dzięki temu jeszcze bardziej lubię swoją pracę. Też tak macie?
Więc w pracowni wciąż coś się dzieje i maszyny chodzą od świtu do nocy. Maszyny, bo jak pisałam wcześniej, pomoc nadeszła i co zaskakujące: mam wrażenie, że moja starsza córka, która nigdy w tym kierunku się nie udzielała, świetnie się odnalazła w tych klimatach. :) Biorąc pod uwagę, ze wcześniej nie szyła, to postępy robi ogromne i oby tak dalej :)
Nowe poduchy ze zwierzakami się pojawiły:


I od razu zima :)




I materiałowe, patchworkowe bombki, w tym roku pierwszy raz.












 Fajnie się je robi, mimo tego, że natychmiast na palcach pojawiły się pęcherze. Praca trochę żmudna i wymaga precyzji, ale czy nie są urocze? Mam nadzieję, że zdążę zrobić trochę w innych kolorach, chociaż biel i czerwień to według mnie stanowczo najlepsze świąteczne zestawienie.
W moim domu w tym roku pewnie nadal będzie królować biel, chociaż zakochana jestem ostatnio w różu. Nawet mnie trochę korci, żeby róż pojawił się również na mojej choince, nietypowo... ale do świąt to pewnie jeszcze zmieni mi się dziesięć razy :)
Biel z szarością też bardzo mi się podoba...



Klasyczna czerwień mocno się jednak trzyma i nie nudzi. I wcale się nie dziwię, bo jest ponadczasowa i jak żaden inny kolor chyba wszystkim kojarzy się ze świętami.








W temacie meblowym też się trochę u mnie dzieje, bo czasem po prostu MUSZĘ wstać od maszyny :) Dużych mebli nawet nie tykam, bo wiem, ze nie skończę do świąt, więc z garażu wędrują drobniejsze: krzesła, stołeczki, skrzynie i tace.
Oto efekty:


Solidna zmiana, jak sądzicie?









Trochę koloru za mną ostatnio chodziło, więc na taboretach się pojawił razem z groszkami i różami, które po prostu uwielbiam :)
Miały być mocno "przyniszczone" i nadszarpnięte zębem czasu i mam nadzieję, że udało mi się osiągnąć ten efekt:






Wersja z błękitem :)









Zdjęcia nie zachwycają, ale co poradzić, kiedy na dworze egipskie ciemności? Porządny aparat by się przydał... może by tak list do Świętego Mikołaja... ???
Co prawda mistrzem fotografii to ja raczej nie zostanę, ale o tej porze roku 
 robienie zdjęć wyjątkowo sprawia mi trudności...

Na tym kończę, kochani, bo więcej dziś chyba z siebie nie wykrzeszę... Czas trochę odpocząć...
Pozdrawiam Was cieplutko i serdecznie, buziaki przesyłam. :)