poniedziałek, 19 stycznia 2015

Urok starych maszyn, czyli o zbieractwie wszelkiego rodzaju

Witajcie, Kochani!
Prace nad przeprowadzką pracowni posuwają się wolno. Cóż zrobić, w tzw. międzyczasie trzeba przecież znaleźć czas na inne sprawy, zamówienia, szycie, wymyślanie nowych pomysłów i jeszcze takie zwyczajne domowe życie...Uzbroiłam się w cierpliwość. W pewnym wieku jakoś tej cierpliwości więcej i dystansu do życia też. Tak, ten "pewien wiek" ma niezaprzeczalnie swoje dobre strony. :)
Tymczasem jedna z naszych starych maszyn dostała nowe ubranko.
Pozostałe czekają na swoją kolejkę. Sami oceńcie, czyż nie jest piękna?


Wcale mi nie przeszkadza, że stolik jest od innej maszyny, a góra inna. Razem pasują doskonale.
Lubię takie stare sprzęty, lubię je dotykać, patrzeć na nie, a czasem zastanawiać się, komu służyły .
Jaka kobieta, a może mężczyzna (?) kiedyś z mozołem godzinami przy niej pracowali i co za cuda wychodziły spod ich rąk...
A najfajniejsze jest to, że wciąż działają, nawet lepiej niż niejedna nowa. Oboje lubimy na tych staruszkach szyć, nie przejmując się pędem do nowoczesności.

 
Nie chciałam mieć nowej, całkiem przerobionej maszyny, skupiłam się więc tylko na stoliku. Pomalowany na biało, postarzony i ozdobiony przez mojego transferowca  nabrał lekkości i delikatności.
Dół został tylko wyczyszczony i pomalowany po staremu.


Góry w ogóle nie ruszałam, nie miałam sumienia. Przerabianie i niszczenie tak pięknych zdobień uważam za profanację. Taka nadgryziona zębem czasu jest dla mnie najpiękniejsza.



Transfer też miał być delikatny, żeby nie "przedobrzyć" i wyeksponować urodę maszyny.



Stolik po złożeniu może być też fantastyczną ozdobą domu.





Jestem zachwycona efektem, dokładnie o to mi chodziło. :)
Do maszyny dołączyło też stare- nowe krzesło. Zrobione identycznie, jak to, które pokazywałam ostatnio. Pomalowane, postarzone, z nowym obiciem. W środku mięciutka gąbeczka, żeby można było siedzieć wygodnie nawet kilka godzin.






Następna maszyna jeszcze nie wykończona, czeka na jakiś wolny wieczór.
Tymczasem w temacie "szyciowym" następują zmiany. Pojawiły się już pierwsze wiosenne akcenty.
Zimowe dekoracje w klimacie folk pokazywałam już wcześniej, teraz te same motywy zagościły na gąskach, kurkach i królikach.


Radośniejsze kolorki też już są.


Bardzo lubię szycie takich małych dekoracji, a wiosenne wyjątkowo poprawiają mi humor.




Nie wiem, jak Wy, ale ja naprawdę nie lubię zimy i z niecierpliwością oczekuję wiosny. Tymczasem dopiero styczeń...

Zbliża się Dzień Babci i Dzień Dziadka. Na innych blogach dużo pomysłów i prac z tej okazji. U mnie nie, bo nie biegnę z prezentami do babci. Sama jestem babcią i to pięciokrotnie, więc pójdę na występy do przedszkoli, jak zawsze wzruszę się i wyleję wiadro łez i nie będę mogła wyjść z podziwu nad tym, jak fantastyczne, cudne, mądre i w ogóle NAJLEPSZE są moje wnuki.
Bo bycie babcią jest CUDOWNE, chyba nawet lepsze niż bycie mamą ...A z pewnością prostsze. Nie trzeba wychowywać, można tylko rozpieszczać i kochać miłością bez zastrzeżeń.

W związku z tym dniem nasuwają mi się też  różne przemyślenia. Jak bardzo czasy się zmieniły i jak trwałe są stereotypy.
W książkach babcia to wciąż siwa staruszka w chustce i kapciach, a w życiu...czasem skrajnie inaczej.
W życiu ta babcia to czasem pełna energii kobieta w rurkach, z irokezem i tatuażem na nodze. Niejednokrotnie bardziej nowoczesna i "do przodu" niż jej dzieci. Pracująca, ze swoimi pasjami, planami i marzeniami...
I mam do was, kochane, taką prośbę: popatrzcie czasem inaczej na dzisiejsze babcie. Nie traktujcie ich przedmiotowo, jako całodobowe pogotowie, gotowe siedzieć z wnukami na okrągło i biec na każde wezwanie bez słowa sprzeciwu. Spójrzcie na nie , jak na kobiety, takie same jak Wy...A kupując prezent, zastanówcie się, czy one marzą o fartuszku do kuchni, czy może o dobrej książce albo biżuterii...
Babcie to nie tylko babcie, to też córki, żony, kobiety, pracownice, kochanki...itd. itd....
I z taką refleksją was dziś, kochane, zostawię.
Pozdrawiam Was cieplutko i baaaardzo serdecznie.
Dzięki, że jesteście. :)

piątek, 9 stycznia 2015

Świat na biało, czyli szaleństwo malowania.

Nie potrafię robić ładnych zdjęć! Przyznaję się - nie jestem doskonała. :)
Od kilku dni przymierzam się  do pisania, ale za oknem szaro, ciemno, buro, a ja mam tyle do pokazania i figa.
Trudno, dziś już nie ma wymówek. Zdjęcia są, jakie są. Musicie mi wybaczyć.
Dwa miesiące szyciowego szaleństwa sprawiły, że musiałam odetchnąć od maszyny i nadrobić zaległości. Po kątach zalegały przygotowane do renowacji i malowania różne bardzo ważne rzeczy. Największy - fotel , stał sobie miesiąc i czekał.
Kupiony na starociach po okazyjnej cenie, bo miał skórzaną tapicerkę rozerwaną w kilku miejscach. Nie przepadam za siedzeniem na skórze, więc i tak cały do przeróbki. Aż żałuję, że nie zrobiłam zdjęć. Po rozebraniu go na czynniki pierwsze okazało się, że jest tak starusieńki, że w środku słoma, sprężyny, a na dodatek chyba z 500 szt. pinezek tapicerskich. Mój domowy tapicer męczył się ze 3 dni. A dla mnie zostało to, co lubię, czyli malowanie - oczywiście na biało. A taki jest efekt:



Przetarcia muszą być, transfery też. To lubię teraz najbardziej!







Jak już zaczęłam, to przestać nie mogę! Chętnie bym pomalowała wszystko. :)
Tu zdradzę wam plany na najbliższy tydzień. Pamiętacie, jak pokazywałam wam pokój komputerowy? Ten:


No właśnie! Nie cieszyłam się nim zbyt długo. Właśnie trwa przeprowadzka. Pracownia, którą miałam na parterze przy sypialni wędruje do tego pokoju na piętrze, a komputer na dół.
Mam nadzieję, że teraz będę miała więcej miejsca na szycie i mniej bałaganu. Do tej pory jakimś dziwnym zrządzeniem losu moje szycie rozłaziło mi się po całym domu i zawłaszczało również sypialnię.:)
A może to pretekst, żeby odnowić i pomalować wszystko, co nie jest jeszcze białe? Czyli maszyny do szycia, stoliki, ostatnie krzesła i sto innych rzeczy? Bo jak wiecie, jestem absolutną fanką bieli w domu?
No i proszę: pojawiło się już moje stare-nowe krzesło do siedzenia przy maszynie. Mój domowy transferowiec spisał się na medal i zrobił mi takie cudo:

Należy mu się nagroda, jak myślicie? :)




Na takim krześle to mogę siedzieć cały dzień.:)
Cała reszta pracowni w renowacji, farba idzie wiadrami. Będzie dużo do pokazywania. W kolejce czekają 3 stoliki do starych maszyn. Tu mały fragmencik:


 Już się nie mogę doczekać końca. Moje stare maszyny będą miały wreszcie ładną oprawę. A mam ich sześć, najstarsza ma 50 lat!
Szyła na niej moja babcia, mama, tata i teraz ja. Mimo tego, że nie ma bajerów i chodzi na pedał, lubię ją najbardziej ze wszystkich.
Będzie biel, biel, biel i trochę szarości, czyli tak jak lubię.
Bo u mnie wszystko malowane na biało:
ściana z cegły


meble, już od wejścia (szafa w ganku):


przez kuchnię:
nawet żeliwo:


Tu siadam, kiedy mi się gotuje zupa.:)
Kto powiedział, że ogrodowe meble są do ogrodu?



Resztę domu już trochę znacie, to was nie zanudzam:






Na dziś koniec. Jak tylko skończę przeprowadzkę, to się pochwalę.
A muszę się spieszyć, bo ledwo odetchnęłam po świętach i szyciu reniferów, a już o takich miłych szyjątkach czas myśleć:


Miłej nocki wam życzę. :)
Dziękuję za wszystkie miłe, serdeczne słowa i życzenia.
Buziaki  przesyłam. Trzymajcie się cieplutko.:)
Kto ma ochotę na więcej, zapraszam do siebie na FB. :)